7 afrykańskich opowiadań z komentarzem

7 afrykańskich opowiadań z komentarzem
Patrick Gray

Literatura kontynentu afrykańskiego jest bardzo bogata i różnorodna, pełna odniesień do tradycyjnych mitów i legend przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

W tej treści wybraliśmy kilka słynnych narracji, które są częścią wszechświata afrykańskich opowieści ludowych i pomagają nam odkryć nieco więcej o tych kulturach, ich tradycjach i symbolice:

  • Mężczyzna zwany Namarasotha
  • Dlaczego wąż zmienia skórę
  • Każdy zależy od ust
  • Dwaj królowie Gondaru
  • Samotne serce
  • Dlaczego Słońce i Księżyc zamieszkały na niebie?
  • Dzień, w którym eksplodowała Mabata-bata

1. mężczyzna zwany Namarasotha

Był sobie człowiek o imieniu Namarasotha. Był biedny i zawsze ubrany w łachmany. Pewnego dnia poszedł na polowanie i kiedy dotarł do buszu, znalazł martwą impalę.

Kiedy przygotowywał się do pieczenia mięsa zwierzęcia, pojawił się mały ptaszek i powiedział mu:

- Namarasotha, nie powinno się jeść tego mięsa. Kontynuuj, aż będzie tam to, co dobre.

Mężczyzna zostawił mięso i szedł dalej. Nieco dalej natknął się na martwą gazelę. Ponownie próbował upiec mięso, gdy pojawił się inny ptak i powiedział mu:

- Namarasotha, nie powinieneś jeść tego mięsa. Kontynuuj, a znajdziesz coś lepszego.

Był posłuszny i szedł dalej, aż zobaczył dom przy drodze. Zatrzymał się, a kobieta stojąca przy domu zawołała go, ale bał się podejść, ponieważ był bardzo obdarty.

- Chodź tutaj - nalegała kobieta.

Namarasotha następnie podszedł.

- Wejdź - powiedziała.

Nie chciał tam wejść, ponieważ był biedny, ale kobieta nalegała i Namarasotha w końcu wszedł.

- Idź się umyj i załóż te ubrania, powiedziała kobieta. Umył się i założył nowe spodnie. Wtedy kobieta oświadczyła:

- Od tej chwili ten dom należy do ciebie, jesteś moim mężem i ty tu rządzisz.

I Namarasotha pozostała, już nie biedna. Pewnego dnia było przyjęcie, na które musieli iść. Zanim wyszli na przyjęcie, kobieta powiedziała do Namarasothy:

- Na imprezie, na którą się wybieramy, podczas tańca nie wolno się odwracać.

Namarasotha zgodził się i poszli. Na imprezie wypił dużo piwa z mąki manioku i upił się. Zaczął tańczyć w rytm bębnów. W pewnym momencie muzyka stała się tak żywa, że w końcu się odwrócił.

A gdy tylko się odwrócił, pozostał taki sam jak przed przybyciem do domu swojej żony: biedny i obdarty.

Eduardo Medeiros, Contos Populares Moçambicanos (1997)

Opowieść ta wywodzi się z ustnej tradycji Mozambiku i koncentruje się na zwyczaju panującym na północy kraju: zwyczajem jest, aby mężczyźni byli częścią żeńskiej rodziny, gdy się żenią. W ten sposób opowieść podkreśla znaczenie małżeństwa w tej kulturze i rodzina jako synonim prawdziwego bogactwa.

Fabuła ilustruje presję wywieraną na dorosłych mężczyznach, aby znaleźli partnerkę i zawarli małżeństwo. Namarasotha jest reprezentacją samotnego mężczyzny, a małe ptaszki z kolei symbolizują mądrość przodków .

Doradzając bohaterowi przez całą drogę, powstrzymują go przed uwikłaniem się w przelotne lub zakazane romanse, tutaj metaforyzowane przez martwe zwierzęta, które spotyka.

Słuchając ptaków, mężczyzna w końcu znajduje żonę i szczęśliwe życie. Kiedy jednak odmawia spełnienia jednej prośby żony, traci wszystko, co osiągnął i wraca do początku.

2. dlaczego wąż zmienia skórę

Na początku śmierć nie istniała. Śmierć żyła z Bogiem, a Bóg nie chciał, aby śmierć weszła na świat. Ale śmierć prosiła tak bardzo, że Bóg w końcu zgodził się ją wypuścić. W tym samym czasie Bóg złożył człowiekowi obietnicę: chociaż śmierć mogła wejść na świat, człowiek nie umrze. Ponadto Bóg obiecał zesłać człowiekowi nowe skóry, które on i jego rodzina mogliby nosić.do noszenia, gdy ich ciała się zestarzeją.

Bóg włożył nowe skóry do koszyka i poprosił psa, aby zaniósł je człowiekowi i jego rodzinie. Po drodze pies zaczął odczuwać głód. Na szczęście spotkał inne zwierzęta, które ucztowały. Bardzo zadowolony ze swojego szczęścia, mógł zaspokoić swój głód. Po obfitym jedzeniu udał się do cienia i położył się, aby odpocząć. Wtedy sprytny wąż podszedł do niego i powiedział mu, że jest bardzo głodny.Zapytał, co jest w koszu. Pies powiedział mu, co jest w koszu i dlaczego zabiera go do człowieka. Kilka minut później pies zasnął. Wtedy wąż, który stał w pobliżu i obserwował go, wziął kosz z nowymi skórami i cicho uciekł do lasu.

Kiedy się obudził i zobaczył, że wąż ukradł jego koszyk ze skórami, pies pobiegł do mężczyzny i powiedział mu, co się stało. Mężczyzna poszedł do Boga i powiedział mu, co się stało, żądając, aby zmusił węża do oddania mu skór. Bóg jednak odpowiedział, że nie zabierze skór węża, więc mężczyzna zaczął mieć śmiertelną nienawiść do węża i za każdym razem, gdy go widział, próbował go zabić. Wąż ze swojej stronyZawsze unikała człowieka i zawsze żyła samotnie, a ponieważ nadal ma koszyk skór dostarczony przez Boga, może wymienić swoją starą skórę na nową.

Margaret Carey, Tales and Legends from Africa (1981), tłum. Antônio de Pádua Danesi

Jest to tradycyjna opowieść, która powstała w Sierra Leone w Afryce Zachodniej i ma na celu przynieść wyjaśnienia dla niektórych elementów natury.

Opowieść mówi o nadejściu śmierci na planetę i sposobie, w jaki ludzie stracili swoją nieśmiertelność, mimo że nie było to wolą boską. Według legendy węże zmieniłyby skórę, ponieważ ukradłyby tę moc człowiekowi, przekazując ją dalej. odnawia się cyklicznie .

Naturalny dar tych stworzeń, tak często kojarzony ze sprytem, a nawet złośliwością, byłby sposobem na usprawiedliwienie negatywnych uczuć, jakie wywołują u niektórych ludzi.

3. każdy zależy od ust

Pewnego dnia usta, wyglądające na próżne, zapytały:

- Chociaż ciało jest jednością, jaki organ jest najważniejszy?

Oczy odpowiedziały:

- Najważniejszym organem jesteśmy my: obserwujemy to, co się dzieje i widzimy rzeczy.

- To my, ponieważ słuchamy - powiedziały uszy.

- Mylą się. Jesteśmy najważniejsi, ponieważ chwytamy rzeczy, powiedzieli, że ręce.

Ale serce również zabrało głos:

- A co ze mną? To ja jestem najważniejszy: to ja sprawiam, że całe ciało działa!

- A ja noszę jedzenie w sobie - wtrącił się brzuch.

- Ważną rzeczą jest utrzymanie całego ciała w górze, tak jak robimy to my, nogi.

Byli w tym momencie, gdy kobieta przyniosła makaron, wzywając ich do jedzenia. Wtedy oczy zobaczyły makaron, serce zostało poruszone, żołądek czekał na karmienie, uszy słuchały, ręce mogły brać kawałki, nogi chodziły... Ale usta odmówiły jedzenia. I nadal odmawiały.

Tak więc wszystkie inne organy zaczęły się wyczerpywać... Wtedy usta zapytały ponownie:

- W końcu jaki jest najważniejszy organ w ciele?

- Jesteś naszym królem!

Aldónio Gomes, Ja opowiadam, ty opowiadasz, on opowiada... Afrykańskie historie (1999)

Folklor Mozambiku opowiada historię o konkurencja Kiedy organy ludzkiego ciała zaczynają walczyć o to, który z nich jest najważniejszy, każdy zaczyna dewaluować rolę swoich "przeciwników", aby podkreślić swoją własną.

W końcu spór ma zły skutek: wszystkim kończy się żywność i zaczynają słabnąć. Narracja mówi następnie o potrzebie współpracy i Współpraca dla wspólnego dobra .

Inną kwestią, która jest tutaj podkreślana, jest wartość jedzenia. Usta ostatecznie wygrywają argument, ponieważ jedzenie jest niezbędne do utrzymania ludzkiego życia. W końcu, jak mówimy tutaj, "puste torby nie stoją pionowo".

4. dwóch królów Gondaru

Był to dzień jak co dzień... a biedny wieśniak, tak biedny, że miał tylko skórę na kościach i trzy kury, które drapały kilka ziaren teffu, które znalazły w zakurzonej ziemi, siedział w drzwiach swojej starej chaty jak każdego późnego popołudnia. Nagle zobaczył myśliwego jadącego na koniu. Myśliwy podszedł, zsiadł z konia, pozdrowił go i powiedział:

- Zgubiłem się w górach i szukam ścieżki prowadzącej do miasta Gondar.

- Gondar jest dwa dni drogi stąd - odpowiedział chłop.

- Słońce już zachodzi i rozsądniej byłoby spędzić tu noc i wyjechać wcześnie rano.

Chłop wziął jednego ze swoich trzech kurczaków, zabił go, ugotował na kuchence na drewno i przygotował dobrą kolację, którą zaoferował myśliwemu. Gdy zjedli razem, nie rozmawiając zbyt wiele, chłop zaoferował myśliwemu swoje łóżko i poszedł spać na ziemi obok ognia. Wczesnym rankiem, gdy myśliwy się obudził, chłop wyjaśnił mu, jak będzie musiał dostać się do Gondaru:

- Musisz przedzierać się przez las, aż natkniesz się na rzekę, którą musisz przekroczyć na koniu bardzo ostrożnie, aby nie przejechać przez najgłębszą część. Następnie musisz podążać ścieżką wzdłuż krawędzi klifu, aż dotrzesz do szerszej drogi...

Łowca, który uważnie słuchał, powiedział:

- Chyba znowu się zgubię, nie znam tego regionu... Towarzyszyłbyś mi do Gondaru? Mógłbyś jechać na koniu, na moim grzbiecie.

- W porządku - powiedział chłop - ale pod jednym warunkiem. Kiedy dotrzemy na miejsce, chciałbym poznać króla, nigdy go nie widziałem.

- Zobaczysz go, obiecuję.

Chłop zamknął drzwi swojej chaty, wsiadł na zad myśliwego i rozpoczęli podróż. Spędzili wiele godzin, przemierzając góry i lasy, i kolejną całą noc. Kiedy szli ścieżkami bez cienia, chłop otworzył swój duży czarny parasol i obaj chronili się przed słońcem. A kiedy w końcu zobaczyli miasto Gondar na horyzoncie, chłop zapytał myśliwego:

- Jak rozpoznać króla?

- Nie martw się, to bardzo proste: kiedy wszyscy robią to samo, król jest tym, który robi coś innego. Przyjrzyj się uważnie ludziom wokół ciebie, a rozpoznasz go. Nieco później obaj mężczyźni przybyli do miasta, a myśliwy udał się drogą do pałacu. Przed drzwiami było wielu ludzi, rozmawiających i opowiadających historie, aż kiedy zobaczyli dwóch mężczyzn na koniach, odwrócili się od drzwi i poszli do pałacu.Wszyscy klęczeli, z wyjątkiem niego i łowcy, którzy byli na koniach.

- Ciekawe, gdzie jest król - zapytał chłop - nie widzę go!

- A teraz wejdźmy do pałacu, a zobaczysz go, zapewniam cię!

Dwaj mężczyźni wjechali konno do pałacu. Chłop był zaniepokojony. Z daleka widział szpaler ludzi i strażników, którzy również na koniach czekali na nich przy wejściu. Kiedy przejechali przed nimi, strażnicy zsiedli i tylko dwaj mężczyźni pozostali na koniach. Chłop zaczął się denerwować:

- Powiedziałeś mi, że kiedy wszyscy robią to samo... Ale gdzie jest król?

- Cierpliwości! Rozpoznasz go! Pamiętaj tylko, że kiedy wszyscy robią to samo, król robi co innego.

Dwaj mężczyźni zsiedli z koni i weszli do ogromnej sali pałacowej. Wszyscy szlachcice, dworzanie i królewscy doradcy zdjęli kapelusze na ich widok. Wszyscy byli bez kapeluszy, z wyjątkiem myśliwego i chłopa, którzy nawet nie rozumieli, jaki jest sens noszenia kapelusza w pałacu.

Chłop zbliżył się do łowcy i mruknął:

- Nie widzę go!

- Nie niecierpliw się, rozpoznasz go! Chodź i usiądź ze mną.

Dwaj mężczyźni usiedli na dużej, wygodnej sofie. Wszyscy stali wokół nich. Chłop był coraz bardziej niespokojny. Przyjrzał się wszystkiemu, co zobaczył, podszedł do łowcy i zapytał:

- Kto jest królem? Ty czy ja?

Łowca zaczął się śmiać i powiedział:

- Jestem królem, ale ty też nim jesteś, bo wiesz, jak powitać cudzoziemca!

Myśliwy i chłop zostali przyjaciółmi na wiele, wiele lat.

Anna Soler-Pont, Straszny książę i inne opowieści afrykańskie (2009)

Opowieść pochodząca z Etiopii porusza takie tematy jak przyjaźń i partnerstwo podstawowe składniki życia i ludzkiego szczęścia.

Z wielkim humorem obserwujemy, jak wieśniak staje się towarzyszem króla Gondaru, nawet nie zdając sobie sprawy lub nie podejrzewając swojej tożsamości. Kiedy przybywa do zamku, nadal niczego nie rozumie, a nawet kwestionuje, czy król jest nim w ogóle.

Dzięki jego hojność W ten sposób król znalazł prawdziwego przyjaciela i postanowił go nagrodzić.

5. samotne serce

Lew i lwica mieli troje dzieci; jedno z nich nazywało się Serce-Samotnik, drugie wybrało Serce-Z-Matką, a trzecie Serce-Z-Ojcem.

Małe Serduszko znalazło świnię i złapało ją, ale nikt mu nie pomógł, ponieważ miał na imię Małe Serduszko.

Heart-with-a-Mother znalazł świnię, złapał ją, a jego matka przyszła pomóc mu ją zabić. Oboje ją zjedli.

Serce z Ojcem też złapał świnię. Jego ojciec natychmiast przyszedł mu pomóc. Zabili świnię i zjedli ją oboje. Serce-samotnik znalazł inną świnię, złapał ją, ale nie mógł jej zabić.

Nikt nie przyszedł mu z pomocą. Osamotniony kontynuował swoje polowania, bez niczyjej pomocy. Zaczął tracić na wadze, aż pewnego dnia zmarł.

Pozostali pozostali w pełni zdrowia, ponieważ nie mieli samego serca.

Ricardo Ramos, Contos Moçambicanos (1979)

Tradycyjna narracja Mozambiku to smutna historia, która mówi o roli rodziny i pilnej potrzebie jej posiadania. kogoś, kto się nami zaopiekuje Niech nas chroni i będzie po naszej stronie.

Heart-Alone zaplanował swoje przeznaczenie, gdy tylko wybrał własne imię. To tak, jakby mały lew oświadczył, że nie będzie nikogo potrzebował, ponieważ będzie wiecznie samotny.

Podczas gdy jego bracia byli uczeni przez ojca i matkę, ewoluując z czasem, on był sam i nie mógł polować. W ten sposób mały lew dowiedział się zbyt późno, że potrzebujemy siebie nawzajem przetrwać w tym świecie.

6. dlaczego Słońce i Księżyc zamieszkały na niebie?

Dawno temu słońce i woda byli wielkimi przyjaciółmi i mieszkali razem na Ziemi. Zazwyczaj słońce odwiedzało wodę, ale ta nigdy nie odwzajemniała jego uprzejmości. W końcu słońce chciało poznać powód jego braku zainteresowania, a woda odpowiedziała, że dom słońca nie był wystarczająco duży, aby pomieścić wszystkich, z którymi mieszkał, a gdyby się tam pojawił, skończyłoby się to eksmisją z jego własnego domu.

- Jeśli chcesz, abym faktycznie cię odwiedził, będziesz musiał zbudować znacznie większy dom niż ten, który masz obecnie, ale ostrzegam, że będzie to coś naprawdę dużego, ponieważ moi ludzie są dość liczni i zajmują dużo miejsca.

Słońce zapewniło ją, że może go odwiedzić bez obaw, ponieważ podejmie wszelkie niezbędne kroki, aby spotkanie było przyjemne dla niej i dla wszystkich, którzy mu towarzyszą. Kiedy dotarli do domu, słońce opowiedziało księżycowi, swojej żonie, wszystko, o co poprosiła go woda, i oboje ciężko pracowali, aby zbudować ogromny dom, który mógłby pomieścić ich wizytę.

Gdy wszystko było gotowe, zaprosili wodę, by ich odwiedziła.

Po przybyciu na miejsce woda nadal była miła i pytała:

- Czy na pewno możemy tam wejść?

- Oczywiście, przyjacielu wody - odpowiedziało słońce.

Woda wlewała się, wlewała i wlewała, wraz ze wszystkimi rybami i absurdalną i nieopisanie dużą ilością, wręcz nieobliczalną, wodnych stworzeń. Wkrótce woda sięgała do kolan.

- Czy na pewno wszyscy mogą wejść?

- Proszę, przyjacielu wody - nalegał księżyc.

Pod naciskiem gospodarzy woda nadal wlewała się do domu słońca. Niepokój powrócił, gdy osiągnęła wysokość człowieka.

- Mogę jeszcze wejść - nalegał - Słuchaj, robi się zbyt tłoczno...

- Wejdź do środka, przyjacielu, wejdź do środka - słońce naprawdę było bardzo zadowolone ze swojej wizyty.

Woda wlewała się i tryskała we wszystkich kierunkach, a zanim się zorientowałeś, słońce i księżyc zostały zmuszone do wspięcia się na szczyt dachu.

- Myślę, że przestanę... - powiedziała ze strachem woda.

- Co to jest, moja woda? - zdumiało słońce, bardziej niż uprzejmie, nie ukrywając pewnego zaniepokojenia.

Woda wciąż wypływała, wpychając ludzi do środka, zajmując wszystkie pomieszczenia dużego domu, zalewając wszystko i w końcu powodując, że słońce i księżyc, nie mając dokąd pójść ani gdzie się schronić, wzniosły się w niebo, gdzie są do dziś.

Júlio Emílio Braz, Sukulume i inne afrykańskie opowieści (2008)

Zainspirowana starożytnym mitem historia narodziła się w Nigerii i uzasadnia istnienie gwiazd na niebie, opowiadając, jak się tam dostali.

Słońce bardzo zaprzyjaźniło się z wodami, ale nie mogło ich przyjąć w swoim domu z powodu gigantycznych rozmiarów. Wody ostrzegały, że wszystkie jego formy życia zajmą całą przestrzeń, ale gospodarz nadal nalegał na wizytę.

Nawet gdy zdali sobie sprawę, że gość przejmuje dom, słońce i księżyc próbowały zignorować ten fakt, w obawie przed obrażeniem jej, i ostatecznie zostały wyrzucone do wszechświata.Narracja przypomina czytelnikom, że nie możemy poświęcając się aby zadowolić innych.

7. dzień eksplozji Mabata-bata

Nagle wół eksplodował. Rozerwał się bezgłośnie. Na trawę wokół niego spadł deszcz kawałków, ziarna i liści wołu. Mięso było już czerwonymi motylami. Kości były rozrzuconymi monetami. Rogi pozostały na jakiejś gałęzi, kołysząc się, imitując życie, na niewidzialnym wietrze.

Azarias, mały pasterz, był zdumiony: jeszcze przed chwilą podziwiał wielkiego cętkowanego wołu o imieniu Mabata-bata. Był największym ze stada, władcą farmy rogów i miał być prezentem dla wujka Raula, właściciela farmy. Azarias pracował dla niego, odkąd został osierocony. Wypuszczał go przed świtem, aby woły mogły zjeśćcacimbo wczesnych godzin.

Spojrzał na hańbę: zakurzony wół, echo ciszy, cień niczego. "To musi być piorun", pomyślał. Ale piorun nie mógł uderzyć. Niebo było gładkie, nieskazitelnie niebieskie. Skąd wziął się piorun? A może to ziemia uderzyła?

Spojrzał na horyzont, ponad drzewami. Być może ndlati, ptak błyskawicy, wciąż krążył po niebie. Skierował wzrok na górę przed sobą. Dom ndlati był tam, gdzie wszystkie rzeki łączą się, by narodzić się z tej samej woli wody. Ndlati żyje w swoich czterech ukrytych kolorach i ujawnia się tylko wtedy, gdy chmury ryczą w chrypce nieba. To wtedy ndlati wznosi się w niebo, oszalały.Na wysokościach ubiera się w płomienie i rozpoczyna swój ognisty lot nad istotami na ziemi. Czasami rzuca się na ziemię, zakopując się w niej. Pozostaje w grobie i wylewa swój mocz.

Kiedyś trzeba było odwołać się do nauk starego czarodzieja, aby odkopać to gniazdo i usunąć osady kwasu. Być może Mabata-bata nadepnął na zły błysk ndlati. Ale kto mógłby w to uwierzyć? Nie jego wuj. Chciałby zobaczyć martwego wołu, przynajmniej po to, aby otrzymać dowód katastrofy. Znał już woły, które zostały przemielone: były to spalone ciała, starannie ułożone popioły przypominające ciało. Ogieńżuje, a nie połyka za jednym zamachem, jak to miało miejsce.

Rozejrzał się dookoła: inne woły, przestraszone, rozpierzchły się w krzaki. Strach zniknął z oczu małego pasterza.

- Nie pokazuj się bez wołu, Azariaszu. Mówię tylko, że lepiej nie pokazuj się wcale.

Groźba wuja świdrowała mu w uszach. Ta udręka pochłonęła całe jego powietrze. Co mógł zrobić? Jego myśli biegły jak cienie, ale nie było wyjścia. Było tylko jedno rozwiązanie: uciec, wypróbować ścieżki, na których nie znał nic więcej. Uciekać to umrzeć z miejsca, a on, ze swoimi połamanymi kuframi, starą torbą na ramieniu, co zostawiłby za sobą? Złe traktowanie, za wołami. Dzieci innychNie był synem. Służba wyciągała go wcześnie z łóżka i kładła z powrotem spać, gdy nie było już w nim dzieciństwa. Bawił się tylko ze zwierzętami: pływał w rzece na ogonie Mabata-bata, obstawiał walki najsilniejszych. W domu wujek odgadł jego przyszłość:

- Ten, który mieszka z bydłem, poślubi krowę.

A wszyscy się śmiali, nie przejmując się jej maleńką duszą, jej zniszczonymi marzeniami. Spojrzała więc bez litości na pole, które miała opuścić. Wyliczyła, co ma w torbie: procę, kilka owoców djambalau, zardzewiały scyzoryk. Tak niewiele mogła zostawić. Ruszyła w kierunku rzeki. Czuła, że nie ucieka: dopiero zaczynała swoją podróż. Kiedy dotarła do rzeki, przekroczyła ją.Na drugim brzegu przestał czekać i nie wiedział na co.

Późnym popołudniem babcia Carolina czekała na Raula pod drzwiami domu, a gdy ten przybył, odpaliła alarm:

- Mijają godziny, a Azarias wciąż nie przybył z wołami.

Zobacz też: Hélio Oiticica: 11 dzieł, które pomogą zrozumieć jego karierę

- Co? Ten łobuz dostanie niezłe lanie, gdy tu dotrze.

- Czy coś się nie stało, Raul? Obawiam się, że ci bandyci...

- Jego żarty się wydarzyły, to wszystko.

Usiedli na macie i zjedli kolację. Rozmawiali o sprawach lobolo, przygotowaniach do ślubu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Raul wstał, pytająco patrząc w oczy swojej babci Caroliny. Otworzył drzwi: to byli żołnierze, trzech z nich.

- Dobry wieczór, potrzebujesz czegoś?

- Dobry wieczór. Przyszliśmy poinformować o wydarzeniu: dzisiejszego popołudnia wybuchła mina. Nadepnął na nią wół, który należał do nas.

Inny żołnierz dodał:

- Chcemy wiedzieć, gdzie jest jego pastor.

- Pastor, na którego czekamy - odpowiedział Raoul i krzyknął:

- Cholerne gangi!

- Kiedy przyjedzie, chcemy z nim porozmawiać, dowiedzieć się, jak poszło. Dobrze, że nikt nie wychodzi na górską stronę. Bandyci podłożyli tam miny.

Pożegnali się, a Raul został, w kółko zadając pytania. Ten drań Azarias, dokąd poszedł? A czy inne woły się rozproszyły?

- Babcia: Nie mogę tak zostać. Muszę iść i zobaczyć, gdzie jest ten łobuz. Może pozwolił stadu uciec. I muszę zebrać woły, póki jest jeszcze wcześnie.

- Nie możesz, Raoul. Zobacz, co powiedzieli żołnierze. To niebezpieczne.

Ale on nie posłuchał i poszedł w noc. Czy w Mato jest przedmieście? Tak, tam gdzie Azarias pędził zwierzęta. Raul, rozdzierając się w swojej micah, przyjął wiedzę chłopca. Nikt nie mógł konkurować z nim w mądrości ziemi. Obliczył, że mały pasterz postanowił schronić się w dolinie.

Dotarł do rzeki i wspiął się po dużych kamieniach. Wyższy głos, rozkazał:

- Azariah, wracaj. Azariah!

Tylko rzeka odpowiedziała, wydobywając z siebie rwący głos. Wokół nic. Ale domyślił się ukrytej obecności swojego siostrzeńca.

- Wyjdź, nie bój się, nie uderzę cię, przysięgam.

Poprzysiągł sobie kłamstwo. Nie zamierzał bić: zamierzał zatłuc go na śmierć, kiedy skończy zbierać woły. Podczas gdy on postanowił siedzieć, posąg ciemności. Jego oczy, przyzwyczajone do półmroku, wylądowały na drugim brzegu. Nagle usłyszał kroki w buszu. Stał się czujny.

- Azariasz?

Wcale nie - dobiegł go głos Karoliny.

- To ja, Raoul

Cholerna stara baba, co ona tam robiła? Tylko się wygłupiała. Weszłaby na minę, wysadziłaby się w powietrze, a co gorsza, wysadziłaby też jego.

- Wracaj do domu, babciu!

- Azariah zaprzeczy, że mnie słyszy.

I wykorzystał swoją pewność siebie, wzywając pasterza. Zza cienia wyłoniła się sylwetka.

- To ty, Azarias, wróć ze mną, chodźmy do domu.

- Nie chcę, uciekam.

Raul położył się, kociak, gotowy do skoku i chwycenia bratanka za gardło.

- Dokąd uciekasz, mój synu?

- Nigdzie nie mam, babciu.

- Ten facet wróci, nawet jeśli go zatłukę na miazgę" - zadudnił chrapliwy głos Raoula.

- Zamknij się, Raul. W swoim życiu nawet nie wiesz o nieszczęściu.

I zwrócił się do pastora:

Zobacz też: Wszystko o Tygodniu Sztuki Nowoczesnej

- Chodź mój synu, idziesz tylko ze mną. To nie twoja wina, że wół zdechł. Chodź i pomóż wujkowi pozbierać zwierzęta.

- Nie trzeba, woły są tutaj, blisko mnie.

Raoul wstał, podejrzliwy, serce waliło mu w piersi.

- Jak? Czy są tam woły?

- Tak, są.

Wuj nie był pewien, czy Azarias mówił prawdę.

- Bratanek: Naprawdę to zrobiłeś? Zebrałeś woły?

Babcia uśmiechnęła się, myśląc o zakończeniu walk między tą dwójką. Obiecała nagrodę i poprosiła dziecko o wybór.

- Twój wujek jest bardzo zadowolony. Wybierz. Uszanuje twoją prośbę.

Raul pomyślał, że najlepiej będzie zgodzić się na wszystko w tym momencie. Potem poprawi złudzenia chłopca i wróci do obowiązków służby pastwiskowej.

- Po prostu powiedz, czego chcesz.

- Wujek: czy w przyszłym roku mogę iść do szkoły?

Domyśliłem się tego. Nie ma mowy. Zezwolenie na szkołę oznaczało brak przewodnika dla wołów. Ale chwila wymagała udawania i mówił odwrócony plecami do myśli:

- Będziesz, będziesz.

- Czy to prawda, wujku?

- Ile w ogóle mam ust?

- Do szkoły chodzimy tylko po południu.

- W porządku, ale porozmawiamy o tym później. Chodź.

Mały pasterz wyszedł z cienia i pobiegł przez piasek, gdzie płynęła rzeka. Nagle rozbłysło światło, wydawało się, że jest południe w nocy. Mały pasterz połknął całą tę czerwień: był to krzyk wybuchającego ognia.

W okruchach nocy zobaczył ndlati, ptaka błyskawicy, który zstąpił. Chciał krzyczeć:

- Do kogo przybywasz, ndlati?

Ale nic nie przemówiło. To nie rzeka zatopiła jego słowa: to był przeciekający owoc uszu, bólu i kolorów. Wokół wszystko się zamknęło, nawet rzeka popełniła samobójstwo w swojej wodzie, świat spowił ziemię białym dymem.

- Czy przychodzisz, żeby odstawić babcię, biedactwo, taką dobrą? A może wolisz wujka, w końcu skruszonego i obiecującego jak prawdziwy ojciec, który mi umarł?

I zanim ognista ptaszyna podjęła decyzję, Azariah pobiegł i objął ją w podróży jej płomienia.

Mia Couto, Głosy nocy (1987)

Uważana za jedną z najwybitniejszych autorek współczesnej literatury mozambickiej, Mia Couto jest odpowiedzialna za przedstawienie lokalnych wierzeń i zwyczajów czytelnikom na całym świecie.

Bohaterem opowieści jest osierocony chłopiec, który żyje w brutalnej atmosferze i jest zmuszony do pracy, aby pomóc swojej rodzinie, opiekując się zwierzętami. Pewnego dnia największy wół w stadzie wchodzi na minę, niebezpieczną i niebezpieczną. znak wojny na tym terytorium i eksploduje na miejscu.

Azariah, niewinny, wierzy, że eksplozja została spowodowana przez "ndlati", słynna postać mitologiczna Oprócz nawiązania tej relacji z fantastycznym światem, praca potępia trudne warunki życia chłopca, pozbawionego dzieciństwa i uniemożliwiającego uczęszczanie do szkoły.

Sprawdź również najlepsze wiersze Mia Couto.




Patrick Gray
Patrick Gray
Patrick Gray jest pisarzem, badaczem i przedsiębiorcą z pasją do odkrywania skrzyżowania kreatywności, innowacji i ludzkiego potencjału. Jako autor bloga „Kultura geniuszy” pracuje nad rozwikłaniem tajemnic skutecznych zespołów i jednostek, które osiągnęły niezwykłe sukcesy w różnych dziedzinach. Patrick jest także współzałożycielem firmy konsultingowej, która pomaga organizacjom w opracowywaniu innowacyjnych strategii i wspieraniu kreatywnych kultur. Jego prace były prezentowane w wielu publikacjach, w tym w Forbes, Fast Company i Entrepreneur. Mając doświadczenie w psychologii i biznesie, Patrick wnosi do swojego pisarstwa wyjątkową perspektywę, łącząc spostrzeżenia oparte na nauce z praktycznymi radami dla czytelników, którzy chcą uwolnić swój potencjał i stworzyć bardziej innowacyjny świat.